Ja lubię deszczowe dni, mimo że nie mogę wtedy wychodzić ze swoimi kijkami. Ale lubię deszcz. To co jest dziś od rana nie mieści się w moim prywatnym pojmowaniu deszczowej pogody. Od rana mży, siąpi, wilgotnieje a chwilkę nawet śnieży. Spróbowałam po śniadaniu spaceru, ale okulary utrudniały widoczność, ja miast się cieszyć to czułam frustrację. Tak źle na mnie działa taka nieokreślona deszczowość. Zresztą, ta deszczowość spotęgowała we mnie wspomnienia sprzed kilku dni. Mój syn odzywa się do mnie trzy razy do roku, na imieniny, na urodziny i na dzień matki. Taka jego wola. Tym bardziej zdziwił mnie sms od niego. Kiedy jednak zobaczyłam zdjęcie zrobiło mi się smutno. Była to klepsydra informująca, że nie żyje moja koleżanka z pracy. W moim wieku. Przepracowałyśmy razem 16 lat. Za młoda na odejście. Nastroiło to mnie bardzo źle. No bo ja też nagle mogę opuścić ten ziemski padół. A ja tak kocham życie. Nawet jak ono daje mi popalić, jak czuję niesprawiedliwość w tym co się w nim dzieje. Wiem, że nieuchronnie zbliżam się do odejścia. Tylko czy nie jest ważne, że ja je kocham i chcę by trwało jeszcze długo? Nie mam na nie wpływu, więc każdy dzień jaki dane jest mi przeżyć, uczy mnie pokory. Ziemskie sprawy załatwiłam, więc nie boję się, że zostawię po sobie bałagan. Zastanawiałam się dlaczego odeszła, ale nie mam kogo zapytać, uciekłam z tamtego życia, zakopałam prawie wszystkie znajomości, nie udzielam się na social mediach, choć konto na fb posiadam. Jeśli chorowała, cierpiała to może dobrze. Nie mam odpowiedzi, więc zostały mi po niej różne wspomnienia.
Smutny ten dzień, smutny i nostalgiczny.
Takie to już jest to życie. Przychodzimy. odchodzimy...
OdpowiedzUsuńJa właściwie jestem gotowa na odejście chociaż planuję. Mahatma Gandhi mówił jakoś tak: Żyj tak, jakbyś miał umrzeć jutro, planuj tak, jakbyś miał żyć wiecznie.
OdpowiedzUsuń